Pszczelarstwo miejskie ma swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników

Pszczelarstwo miejskie ma swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników, zarówno wśród pszczelarzy jak i "ludności cywilnej". Strony przytaczają najróżniejsze argumenty mające na celu przekonanie do własnej racji.

Jak to jest z tym miastem? Pszczeli raj? Pszczele piekło? A może miejsce jak każde inne?

Miasto ma bardzo dobrą bazę pożytkową, rośliny są zadbane, podlane. W mieście jest cieplej, więc zazwyczaj warunki sprzyjają obfitemu nektarowaniu, nie stosuje się na masowa skale środków ochrony roślin.

Nawet jeśli środowisko jest zanieczyszczone, to nektar i tak jest filtrowany w ciele pszczoły. Niewątpliwie ma to negatywne skutki dla samej pszczoły. Jak pokazują badania pszczoły hodowane w zanieczyszczonym środowisku miały mniejszą aktywność białek odpornościowych na powierzchni ciała. Kamyczek do ogródka dokładają również silniki diesla, produkują one bowiem spaliny, które powodują rozpad substancji zapachowych wytwarzanych przez kwiaty. W przypadku rzepaku (w wielu przypadkach pierwszego pożytku towarowego) już po minucie ulega rozpadowi alfa-farnezen, który stanowi około 72,5% mieszanki zapachowej rzepaku. Rzepaku jednak nikt w miastach nie uprawia.

Należy pamiętać, że nie ma miejsc idealnych do życia. Skrajnym przykładem niech będą wakacje na Seszelach, postrzeganych przez niektórych jako raj na Ziemi, podczas których możemy zostać zabici przez spadający kokos odcięty przez kraba palmowego. Z pszczołami jest podobnie – miasto oferuje bardzo dużo, ale nie jest idealne. Obecnie pszczoły stawiają czoła zagrożeniom niezależnie od środowiska, gdzie są hodowane.

Komentarze (0)

  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Nie ponosimy odpowiedzialności za ich treść.

Newsletter: